Tak jak Wam zapowiadałam, dzisiejszy wpis będzie na temat pomady do brwi z Wibo, którą miałam przyjemność używać, testować (jak, kto woli) przez ponad pół roku na pewno. Jak na kremowy produkt, najpierw przyjrzałam się konsystencji. To była moja pierwsza pomada, także niespecjalnie wiedziałam, czego się spodziewać. WRESZCIE MOGĘ NAWIĄZAĆ DO TYTUŁU; JAK MASEŁKO! Tak właśnie to wyglądało. Taka mięciutka... Jak zamoczyłam (nie mam pojęcia, czy ten czasownik będzie odpowiedni no ale co zrobię) pędzelek w niej czułam się jak na chmurce. Jeśli chodzi o kolor to naprawdę trafiłam w samo sedno. Wybrałam blond nr 3, ale bałam się, że pomada będzie o wiele za jasna od moich brwi, bo co prawda jestem blondyneczką urodzoną o wschodzie słońca, ale moje krzaczaste brwi mają odcień takiego brudnego, chłodnego brązu. Cóż... Widać, że większość blondynek musi mieć takie ciemne brwi, skoro Wibo zdecydowało się na taki mocny kolorek. Z czasem pomada zaczęła niestety tracić swoją miękkość. Aktualnie je
Dzisiaj chciałabym zwrócić Waszą uwagę na oczy. Mówi się, że po jednym kontakcie wzrokowym można poznać człowieka. Dlatego tak ważne jest, czy nasze oczy wyglądają estetycznie. Ale nie można też przepłacić. W związku tym poświęcę trochę czasu na rozkminach na temat dwóch kuszących, tanich paletek z Lovely. Przedstawiam Wam Choco Bons i Peach Desire! Zacznijmy od analizy obu palet. Na pierwszy ogień Choco Bons: Sama paleta ma super pigmentację, także nikt się tym nie zawiedzie. Sprawdzałam, testowałam z niej wszystkie kolory i powiem tak: nie wszystko poszło po mojej myśli. Do połowy palety wraz z tym takim brzoskwiniowym cieniem wszystko szło gładko, pięknie się blendowało. Po prostu nie miałam zastrzeżeń. Kiedy nałożyłam na oko cień śliwkowy oraz granatowy, wszystko poszło się sypać i TO DOSŁOWNIE. Wszystkie cienie ciemne z tej palety okropnie się sypią i nie da nic z tym zrobić oprócz zabezpieczenia strefy pod oczami pudrem. Jeśli chodzi o blendowanie to kompletna ruina, jedy